Po zaciętym i emocjonującym spotkaniu Edach Budowlani Lublin pokonali przed własną publicznością Lechię Gdańsk 20:18. Upragnioną pierwszą wygraną w sezonie odnieśli na oczach trenera reprezentacji Polski Duaine’a Lindsaya.
Selekcjoner po meczu nie krył, że był pod wrażeniem spotkania, a w swoim notesie zapisał kilka nazwisk, o których z pewnością nie zapomni wysyłając powołania na październikowy mecz z Ukrainą. Komplementów pod adresem zawodników z Lublina i Gdańska nie szczędził też redaktor Robert Małolepszy, który komentował to starcie na antenie stacji Polsat Sport Fight. Warto podkreślić, że widzowie w całej Polsce mogli zobaczyć nie tylko dobre zawody, ale i fantastyczną atmosferę na trybunach, bo widzowie, podobnie jak w przegranym meczu z Juvenią, nie zawiedli.
Spotkanie lepiej rozpoczęli lublinianie, którzy po kilkunastu minutach gry wyszli na trzypunktowe prowadzenie po rzucie karnym wykorzystanym przez Daniela Tomanka. Po chwili w ten sam sposób odpowiedziała Lechia, za sprawą wychowanka lubelskiego klubu Rafała Janeczki i mieliśmy remis. Gospodarze starali się nadawać ton grze, czego efektem było przyłożenie kapitana Piotra Wiśniewskiego. Po skutecznym podwyższeniu Tomanka Budowlani objęli siedmiopunktową przewagę i wydawało się, że utrzymają ją do przerwy. Niestety, tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę przyłożył Robert Wojtowicz. Na szczęście dla miejscowych podwyższenie się nie udało i pierwsza część spotkania skończyła się wynikiem 10:8.
Warto podkreślić, że w tym czasie zawodnicy z Lublina grali w osłabieniu, bo dziesięciominutową karę za żółtą kartkę musiał odcierpieć Wojciech Król. Nie przeszkodziło im to jednak, by tuż po wznowieniu gry zdobyć kolejne punkty. Po kapitalnym rozegraniu piłki przez niemal pół boiska zawinął się z nią Stanisław Kasprzak, który okazał się nieuchwytny dla rywali i przyłożył „jajo” na polu punktowym Lechii. Swoje zrobił Tomanek i przewaga urosła do dziewięciu punktów
Wydawało się, że Budowlani wygraną mają już w ręku. Nic z tego. Lechia nie zamierzała wyjechać z Lublina z niczym i postawiła twarde warunki. Dobry moment gry gdańszczan splótł się z kolejną żółtą kartką, tym razem dla Jamesa Allena i miejscowi znów musieli grać w osłabieniu, przez chwilę nawet podwójnym.
W kolejnych minutach goście wypracowali sobie dwa rzuty karne w dogodnych pozycjach. Przy pierwszej próbie Paweł Boczulak trafił w słupek. Przy drugim podejściu był jednak bezbłędny. To dodało przyjezdnym wiatru w żagle, a po chwili przyłożeniem popisał się Igor Garniewicz. Kopiąc podwyższenie nie pomylił się Boczulak i gdańszczanie wyszli na prowadzenie 17:18.
Końcówka należała jednak do miejscowych, którzy przenieśli grę w okolice pola punktowego Lechii. Tym razem to gdańszczanie musieli grać w osłabieniu, bo wykartkowany został Milan Kossakowski. Na minutę przed końcem sędzia podyktował rzut karny w niedalekiej odległości niemal na wprost słupów, ale Budowlani postanowili rozgrywać piłkę, by zakończyć akcję przyłożeniem. To się nie powiodło, bo na lewej flance zostali zatrzymani przez mocno broniących gości. Arbiter dopatrzył się jednak przewinienia w szeregach gości i stosując prawo korzyści wrócił do karnego. Tym razem zapadła decyzja o próbie kopa. Jak się okazało słuszna, bo Dan Tomanek nie miał problemu z trafieniem między słupami, dając lublinianom upragnione pierwsze zwycięstwo w sezonie.
– To był mecz walki. Gratuluję chłopakom, bo rozegrali bardzo dobre zawody. Z trudnym i świetnie broniącym przeciwnikiem potrafili dominować w grze przez większą część meczu. Myślę, że ta wygrana pozwoli nam się odblokować – ocenił trener Edach Budowlanych Stanisław Więciorek.
Edach Budowlani Lublin – Lechia Gdańsk 20:18 (10:8)
Punkty Budowlani: Daniel Tomanek 10(2K, 2pd), Piotr Wiśniewski 5(P), Stanisław Kasprzak 5(P)
Punkty Lechia: Robert Wojtowicz 5(P), Igor Górniewicz 5(P), Paweł Boczulak 5(K,pd), Rafał Janeczko 3(K)
Budowlani: Wiecaszek (40 Mazur, 67 Gąska) , Skałecki (48 Rudziński), Mwale, Król, Jasiński (27 Dec), Musur, Allen, Wiśniewski, Lubisz (49 Bobruk), Tomanek, Psuj, Węzka, Debrenliev, Kasprzak, Grabowski.
Lechia: Gigashvili, Buczek (79 Kowalewski), Kacprzak, Lademann (41 Olszewski), Krużycki, Płonka, Kossakowski, Smoliński, Janeczko (50 Boczulak), Ćwieka, Sajdowski, Bracik (71 Rokicki), Wojtowicz, Górniewicz, Kruszczyński.
Żółte kartki: Król, James (Budowlani) – Kossakowski (Lechia)