Po dwóch latach przerwy wrócił pan do sztabu Edach Budowlanych Lublin. W jakiej roli?
– Mam pomagać trenerowi Hendrikowi Wentzelowi w prowadzeniu pierwszego zespołu. W momencie, gdy przebywał on za granicą, a odpowiedzialny za formację młyna Stanisław Więciorek zmagał się z kontuzją, zająłem się pracą związaną z okresem przygotowawczym. Od grudnia pracowaliśmy z zawodnikami nad przygotowaniem motorycznym, biegowym i siłowym.
Po powrocie Hendrika do kraju zostałem w sztabie i będę go wspierał na zasadach, które wspólnie ustalimy. Poprowadziliśmy wspólnie raptem kilka treningów, więc będziemy się „docierać” i zobaczymy, jaką będzie widział dla mnie rolę i w jakim zakresie będę mógł mu pomagać pod względem sportowym.
- Na jakim etapie przygotowań jest drużyna?
– Trenujemy od grudnia i mogę powiedzieć, że jesteśmy na ostatniej prostej. Etap przygotowań motorycznych mamy już za sobą. W tej chwili większy aspekt kładziemy na aspekty boiskowe i to jest domeną trenera Wentzela. Ma on w głowie swój plan i będzie go realizował, a ja będę go w tym wspierał. W ubiegłym tygodniu dołączyli do nas nowi zawodnicy zagraniczni. Czekamy jeszcze na powrót Barenda Potgietera, który cały czas trenuje i wróci do nas w tym miesiącu.
- Niektóre z drużyn Ekstraligi Rugby rozegrały już pierwsze sparingi. Edach Budowlani mają w planach mecze kontrolne?
– Mamy zaplanowane dwa spotkania. 20 lutego zagramy w Krakowie z Juvenią. Tydzień później chcielibyśmy rozegrać kolejny sparing. Zakładaliśmy, że tradycyjnie zagramy z Pogonią Siedlce, bo w ostatnich latach regularnie mierzyliśmy się w okresie zimowym, czy to w Lublinie, czy w Siedlcach. Niestety, ten temat upadł i szukamy innego rywala. Stanisław Więciorek prowadzi rozmowy z klubem z Białegostoku. Chęci są, pozostaje kwestia znalezienia odpowiedniego miejsca, bo w tej chwili nie dysponujemy boiskiem ze sztuczną nawierzchnią, które nadawałoby się do gry w rugby w pełnym kontakcie bez ryzyka kontuzji.
- Wspomniał pan o przyjeździe nowych zawodników. Zimą doszło do dużych zmian w składzie?
– Jeszcze w trakcie rundy jesiennej przez kontuzję straciliśmy Jamesa Campbella, który później wrócił do Republiki Południowej Afryki. Priorytetem było więc dla nas pozyskanie łącznika ataku. Potem okazało się, że odchodzą także Peet Vorster i Kudakwashe Nyakufaringwa. Wiadomo, że jesienią nasza kadra nie była zbyt liczna i właściwie balansowaliśmy na granicy. Po odejściu tych trzech zawodników musieliśmy więc pozyskać kogoś w ich miejsce. Na polskim rynku nie jest to jednak proste, każdy zespół pilnuje krajowych graczy jak może i ewentualne transfery pomiędzy polskimi klubami zdarzają się sporadycznie. Pozyskani przez nas zawodnicy mieli okazję grać na wysokim poziomie. Patrząc na ich CV można powiedzieć, że powinni podnieść poziom Ekstraligi. To trzej gracze z RPA.
Zastanawialiśmy się, a nawet spieraliśmy, jak wzmocnić zespół, na jakie pozycje postawić. Ja forsowałem koncepcję, żeby zbilansować moc drużyny, ponieważ jesienią ewidentnie dominowała formacja młyna, która zdobyła około 75. proc. przyłożeń. Wiosną nasi przeciwnicy mogą być już zdecydowanie lepiej przygotowani do spotkań z nami i taki mecz jak chociażby z Lechią Gdańsk może nam już się nie powtórzyć. Dlatego postanowiliśmy trochę wyrównać siłę obu formacji, bo pod koniec rundy byliśmy na przykład wystawić dwóch rwaczy na środku ataku. Przy całym szacunku dla zawodników, to nie jest dobre rozwiązanie.
Dołączył do nas mogący grać na pozycji prawego lub lewego filara Marzuq Maarman. To dobrze wyszkolony zawodnik z przeszłością, bo poza swoją ojczyzną miał okazję grać w Rumunii, Hiszpanii, Francji i Rosji, kiedyś był blisko występu w barwach swojej reprezentacji w mistrzostwach świata do lat 20. To było co prawda jakiś czas temu, ale żeby znaleźć się w ścisłej selekcji na taki turniej, trzeba reprezentować wysoki poziom. Pierwszą linię wzmocni także nasz wychowanek Robizon Kelberashvili, który w razie konieczności może zagrać także w drugiej linii. Tu i w trzeciej linii po odejściu Nyakufaringwy jesteśmy „na styku”. Nie wiemy, czy w tej rundzie na boisko zdoła wrócić Piotr Wiśniewski, który jesienią tuż po wyleczeniu kontuzji doznał kolejnej. W tej chwili wydaje się to mało prawdopodobne.
Lukę na pozycji łącznika ataku wypełni Nkululeko Ndlovu, który ostatnio występował w lidze rosyjskiej. Na tej pozycji może grać także mający na koncie występy w Currie Cup Hardus Pretorius, którego jednak szykujemy do gry w roli środkowego. Ndlovu z kolei może być przesuwany na pozycje obrońcy lub skrzydłowego, więc otworzy to przed nami dodatkowe możliwości taktyczne przy ewentualnych urazach lub absencjach. Jesteśmy za to blisko pozyskania jeszcze jednego zawodnika, do dogrania pozostały kwestie formalne. Jeśli je załatwimy, to będzie solidne wzmocnienie.
- Decyzją Komisji Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Rugby Budowlani otrzymali walkower za wyjazdowy mecz z Ogniwem Sopot. Zmieniło to sytuację w tabeli, bo po dodaniu punktów awansowaliście na pierwsze miejsce. To duża zamiana dla zespołu w kontekście przygotowań do rundy wiosennej?
– Dostaliśmy pięć punktów, których nie mieliśmy, więc to spora zmiana. Ale te punkty dopisano nam do bardzo wysokiego dorobku, bo w jesiennych meczach zdobyliśmy 27 „oczek”. Byliśmy na piątym miejscu, ale w ścisłym kontakcie z czołówką. Ten walkower niewiele by zmienił, gdybyśmy mieli na koncie 12 punktów. To stawia nas oczywiście w o wiele lepszej sytuacji niż jeszcze kilka dni temu. Jeżeli ta decyzja zostanie podtrzymana, a mam pod tym względem różne doświadczenia, może to pomóc zespołowi. Zawodnicy już wcześniej byli bardzo zmobilizowani w kontekście walki o miejsce w pierwszej „czwórce”, ale teraz będą dodatkowo zmotywowani.
- Jaki jest cel drużyny w rundzie wiosennej?
– Gdybyśmy jesienią mówili o walce o medal, można by to uznać za zbyt ambitne. Nie chcę pompować balonika, ale teraz nie wypada nam mówić, że mamy inny cel. Mamy pewien dorobek punktowy i dobrą sytuację wyjściową do tego, by walczyć o miejsce wśród czterech najlepszych drużyn. A potem wszystko będzie możliwe