Po wygranej w przedświątecznej kolejce z Awenta Pogonią Siedlce, o kolejne ligowe punkty Edach Budowlani Lublina powalczą w Gdańsku. Początek meczu z Lechią w sobotę (23 kwietnia) o godz. 15.

Jesienne spotkanie obu drużyn zakończyło się wygraną lublinian 29:17. W tabeli Ekstraligi Rugby aktualnie wyżej znajdują się jednak gdańszczanie, którzy mając rozegrany jeden mecz więcej wyprzedzają lubelski zespół o pięć punktów. Warto podkreślić, że w tym sezonie „Biało-Zieloni” nie przegrali jeszcze na swoim terenie.

Jak przebiegają przygotowania do starcia w Gdańsku przy ul. Krasińskiego w Lublinie? – W tej chwili koncentrujemy się głównie na tym, jak zestawić zespół personalnie. Wojtek Król, Staszek Kasprzak i Nkululeko Ndlovu odczuwają jeszcze skutki urazów, jakich doznali w ostatnim meczu. Wszyscy deklarują gotowość do gry w sobotę, ale przez ich absencje tego tygodnia nie mogliśmy w pełni wykorzystać do przygotowania do starcia z Lechią – przyznaje trener Edach Budowlanych Andrzej Kozak.

W Trójmieście na pewno nie zagra Hardus Pretorius. Naszego rozgrywającego czeka mecz pauzy za trzy żółte kartki. Zwolnione miejsce dla obcokrajowca mógłby zająć Panashe Dube, ale ten zawodnik dopiero w sobotę wraca do kraju po świątecznym pobycie w Zimbabwe.

– Szkoda, że tak wyszło. Panashe też żałuje, że nie będzie mógł pomóc drużynie, ale trudno było przewidzieć taką sytuację. W związku z tym skorzystamy ze wsparcia z naszej drugiej drużyny i kogoś z jej zawodników weźmiemy do Gdańska – zapowiada Andrzej Kozak.

Szansę na ligowy debiut mogą więc otrzymać: Kacper Muchowski, Karol Sałatka i Kundai Chindoko. Tych trzech zawodników zespołu rezerw najprawdopodobniej pojedzie z pierwszą drużyną do Trójmiasta. Mecz na Wybrzeżu może być z kolei szczególny dla Piotra Skałeckiego. Nasz filar młyna może zaliczyć swój 150. występ w barwach Budowlanych.

Czego można spodziewać się po ekipie naszych najbliższych rywali? – Lechia jest bardzo podobnym zespołem do naszego. Ma kilku bardzo doświadczonych zawodników, kilku młodych i zaciąg graczy z Afryki. To drużyna mająca kilku liderów biorących ciężar gry na siebie, która gra fizyczne, ale nastawione ofensywnie rugby. Nie można jej pozwolić na to, żeby szła do przodu, bo wtedy będziemy w kłopotach. Jeśli będziemy w stanie, nawet nie odbierając im piłki, zatrzymać ich impet, to wtedy możemy wybić ich z rytmu i z nimi powalczyć – podsumowuje trener lublinian.