Stanisław Więciorek: Walka o medale jest cichym marzeniem
Pandemia koronawirusa poprzestawiała całe nasze życie, nie oszczędziła także sportu. W tym roku zdążyliście rozegrać tylko jedno spotkanie, na początku marca wygrywając z Orkanem Sochaczew. Potem nie wybiegliście już na boisko, by walczyć o ligowe punkty. Co przez te niemal trzy miesiące działo się u Edach Budowlanych Lublin?
– 12 marca zapadła decyzja o zawieszeniu rozgrywek. Jak większość drużyn, nie tylko w rugby, zaczęliśmy wtedy trenować indywidualnie. Przez miesiąc zawodnicy dostawali ode mnie rozpiski z ćwiczeniami, które realizowali sami, przesyłając mi poprzez aplikacje internetowe wyniki swoich treningów. W kwietniu zapadła decyzja o zakończeniu rozgrywek, a w związku z epidemią pojawiły się kolejne obostrzenia. Pamiętamy, co się wtedy działo. Chociażby treningi biegowe były praktycznie niemożliwe. Przez około trzy tygodnie chłopaki trenowali w domach, próbowali podtrzymywać formę sportową. Nijak się to miało do normalnych zajęć, ale nie zawiesili butów na kołkach, robili to, co w tamtym momencie było możliwe. W maju dowiedzieliśmy się, że możemy wznowić treningi i będziemy próbowali wrócić do rozgrywek w jakiejkolwiek formie. Zgodnie z wytycznymi zaczęliśmy ćwiczyć w sześcioosobowych grupach. W tej chwili trenujemy już całym zespołem i przygotowujemy się do krótkich rozgrywek pod egidą Pucharu Polski. Mają one odbyć się pod koniec czerwca. To będzie okazja, żeby choć trochę pograć, podtrzymać formę sportową i – co tez jest istotne – wywiązać się z zobowiązań w stosunku do sponsorów. Niewykluczone, że postaramy się o prawo do organizacji jednego z dwóch pucharowych turniejów.
• Puchar Polski ma być przetarciem przed ligą?
– Mówiąc szczerze, to nie wiem, jak to nazwać. Ta przerwa w treningach tak naprawdę była dla zawodników rozbratem ze sportem. Fajnie, że biegali i w miarę możliwości ćwiczyli w domach. Ale miało to niewiele wspólnego z rugby. Teraz wchodzimy w treningi typowo rugbowe i te rozgrywki mają być pokazaniem, w jakim miejscu jesteśmy po tej przerwie. Myślę, że dokonała ona dużego spustoszenia, nie tylko u nas. Trzeba będzie czasu na odbudowanie formy i głównie temu ma służyć ten Puchar Polski. Nie stawiamy sobie tutaj żadnych celów i myślę, że żadna z drużyn w Polsce tego nie robi. Na pewno każdy wychodząc na boisko chce wygrywać, ale tu chodzi właśnie o to, by powoli zbudować bazę do przygotowań do sezonu ligowego.
• Te przygotowania ruszą od razu po rozgrywkach pucharowych?
– Po Pucharze Polski będziemy mieli dwa-trzy tygodnie przerwy. To dużo, ale musimy liczyć się z tym, że przez pandemię nie było tak naprawdę okresu urlopowego, bo choć wiele osób w tym czasie nie pracowało, to praktycznie nikt nie ruszał się z domów. Mocne przygotowania do nowego sezonu rozpoczniemy więc w drugiej połowie lipca. Rozgrywki ligowe rozpoczną się prawdopodobnie w drugiej połowie sierpnia i będą dość intensywne. Plan jest taki, by grać tydzień po tygodniu, bo wiemy, że sytuacja epidemiczna jest niepewna. Chcemy rozegrać jak najwięcej spotkań, żeby w związku z ewentualną drugą falą epidemii zakończyć pierwszą rundę jak najszybciej. W grę wchodzą również mecze międzypaństwowe, dlatego tu musimy się trzymać także terminów europejskiej federacji. Nie wszystko jest tu zależne od nas.
To jaki będzie cel w Rugby Ekstralidze? Jeszcze przed pandemią, gdy ogłaszaliście pozyskanie sponsora tytularnego, plany były ambitne. Może jeszcze nie w nadchodzącym sezonie, ale w ciągu dwóch-trzech lat, Edach Budowlani mieli włączyć się do walki o medale…
– Nie ulega wątpliwości, że obecna sytuacja miała wpływ na nasze działania. Budowanie zespołu to są treningi, pozyskiwanie nowych zawodników, którzy trenują i grają mecze. Na tej podstawie patrzymy, które formacje są kompletne, a gdzie jeszcze czegoś brakuje i gdzie potrzeba wzmocnień. To wszystko zostało zawieszone w próżni. Zawodnicy nie mogli przyjechać, bo zamknięto granice. Po zawieszeniu rozgrywek nie było sensu ściągać ich tu na kwarantannę, bo nie wiedzieliśmy, czy będziemy trenować i grać. W tej chwili rozmawiamy z kilkoma graczami i myślę, że jeśli dojdzie do sfinalizowania tych rozmów, to będą to duże wzmocnienia. Cel na nowy sezon? Na pewno chcemy być jak najwyżej w tabeli. Trudno jednak cokolwiek przewidzieć, bo tak naprawdę nie wiemy, jak będą wyglądały inne drużyny. Oprócz personaliów ważne będą też inne kwestie, bo po głowie dostał nie tylko sport, ale i gospodarka oraz biznes. Nie wiemy więc, jak będą wyglądały możliwości sponsorów, czy będą renegocjowane umowy. Nie chciałbym o tym słyszeć, ale to nie zależy ode mnie. Jeśli chodzi o inne kluby, to na podstawie informacji z drugiej ręki wiem, że przeżywają one kłopoty związane z brakiem pieniędzy.
• To jak wygląda sytuacja finansowo-organizacyjna w Edach Budowlanych?
– Wydaje mi się, że udało nam się przez to przejść w miarę suchą nogą. Dziękujemy firmie Edach i naszym pozostałym sponsorom, którzy pomagali i pomagają nam cały czas. Dziękujemy miastu Lublin, które przelało nam transzę środków przewidzianą na tę rundę. Mamy też zapewnienia z Ratusza, że będziemy mogli liczyć na trochę większe wsparcie, niż do tej pory. Mieliśmy trochę oszczędności. Nie było treningów, ale udało nam się wyremontować trybuny, ruszamy z budową oświetlenia i remontem budynku klubowego. W tym też wspierają nas sponsorzy. W samym klubie dzieje się teraz bardzo dużo, a pod względem sportowym, czekamy na finalizację rozmów, o których mówiłem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to ta drużyna będzie o wiele mocniejsza i dobrze przygotowana. Pewne jest to, że zawodnicy są głodni gry. Po to trenują, żeby realizować się w zawodach. Bokser po miesiącu uderzania w wiszący worek nie będzie miał już tej frajdy i będzie chciał wejść do ringu. My chcemy grać na boisku i myślę, że chłopcy przystąpią do przygotowań z ogromną ochotą i to może przynieść bardzo dobry efekt. Daliśmy sobie dwa-trzy lata na to, żeby włączyć się do walki medale. Moim cichym marzeniem jest, by zrobić to wcześniej, ale nie zależy to tylko od nas, tylko od szeregu innych czynników.
• Może pan powiedzieć coś więcej o planowanych wzmocnieniach?
– W grę wchodzą obcokrajowcy, ale nie chcę mówić skąd, by nie wywoływać burzy. Nie są oni znani z polskich boisk, ale to na pewno bardzo ciekawi zawodnicy. W tej chwili mamy na oku trzech cudzoziemców i mogę zdradzić, że jeden z nich ma na koncie występy w Pucharze Świata. Szczegóły zagranicznych wzmocnień zależą między innymi od tego, z kim uda się nam porozumieć, jeśli chodzi o zawodników krajowych. Zachowaliśmy dotychczasową kadrę, dojdzie nam dwóch wychowanków z drużyny U-19, na pozycję filara i do trzeciej linii. Ten zespół nie będzie wyglądał źle. Myślę, że jeśli uda się dopiąć wzmocnienia, o których myślimy, to będziemy mieli stabilną sytuację kadrową i pozytywną sportową rywalizację, która w pespektywie grania meczów może przynieść dobre efekty. Chcemy zbudować skład złożony z 25-26 zawodników, z czego 22-23 byłoby na wyrównanym poziomie, a kilku młodszych spokojnie wchodziłoby do drużyny i miało czas na ogranie i zdobycie rutyny.
• Możemy spodziewać się powrotów wychowanków Budowlanych, którzy ostatnio grali w innych klubach?
– Powroty wchodzą w grę. Nie chcę mówić za wiele, dopóki nie zamkniemy tematu, bo lepiej chwilę poczekać, niż powiedzieć za dużo, a potem to odwoływać. Rozmawiamy m.in. z Wojtkiem Piotrowiczem, Staszkiem Powałą-Niedźwieckim, Michałem Węzką czy Rafałem Szrejberem. Jeśli dojdziemy do porozumienia z którymkolwiek z nich, to jak najszybciej poinformujemy o tym oficjalnie, bo na pewno byłyby to informacje wyczekiwane przez naszych kibiców.
A jak wygląda sytuacja ze szkoleniem młodzieży? Czy pandemia zmieniła coś chociażby w kwestii zainteresowania młodych zawodników udziałem w treningach?
– Obserwuję treningi naszych najmłodszych adeptów i widzę, że po boisku biega ich sporo. Nie wiem, jak to się ma do ich ogólnej liczby, ale wydaje mi się, że pod względem frekwencji na zajęciach pandemia nie poczyniła wielkiego spustoszenia. Myślę, że dzieciaki też miały dość siedzenia w domach i gdy pojawiła się możliwość pobiegania, to uczyniły to z ogromną ochotą. Teraz juniorzy trenują już normalnie i też przygotowują się do swoich rozgrywek. Być może są pojedyncze przypadki, że ktoś zrezygnował z treningów, ale mam wrażenie, że wszystko wraca do normy. Problem możemy mieć jedynie z nowym naborem do kategorii młodzieżowych. Ale to wynika tylko i wyłącznie z tego, że wciąż nie ma zajęć w szkołach. Mam nadzieję, że w nowym roku szkolnym ten przestój się skończy.

Tomasz Maciuszczak